Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/494

Ta strona została uwierzytelniona.

swemi wciąż grzmiącemi armatami, po których zostawały chmury jedynie nazajutrz po bitwie.
Tem to powietrzem oddychały wówczas dzieci: atmosferą owego nieba bez plamki, gdzie błyszczało tyle chwały, gdzie lśniło się tyle stali. Wiedziały, że są przeznaczone na hekatomby, ale wierzyły w to, że Murata nie imają się szable; cesarz zaś przeszedł most, gdzie świstało tyle kul, iż nie wiedziano wręcz, czy on może umrzeć. A gdyby nawet trzeba było umrzeć, i cóż? Śmierć była wówczas tak piękna, tak wielka, tak wspaniała w swej dymiącej purpurze! tak bardzo podobna była do nadziei, kosiła tak zielone kłósie, że stała się jakgdyby czemś młodem i że przestano wierzyć w starość. Wszystkie kolebki Francji stały się puklerzami, wszystkie trumny również; w istocie, nie było już starców; były tylko trupy albo półbogi.
Tymczasem, nieśmiertelny cesarz znalazł się jednego dnia na pagórku, patrząc jak siedm narodów wyrzyna się wzajem; w chwili gdy jeszcze nie wiedział, czy będzie panem świata czy tylko jego połowy, Azrael przeszedł mu drogę, musnął go końcem skrzydła i pchnął w Ocean. Na odgłos jego upadku, konające mocarstwa podniosły się na łożach boleści; wysuwając haczykowate łapy, królewskie pająki rozdrapały Europę, i z purpury Cezara uczyniły sobie strój Arlekina.
Tak samo jak podróżnik, póki jest w drodze, spieszy dniem i nocą po deszczu i słońcu, zaledwie świadom bezsenności i niebezpieczeństw; ale, skoro znajdzie się pośród rodziny i siądzie przy kominku, odczuwa bezgraniczne znużenie i z trudem może dowlec się do łóżka; tak Francja, owdowiała po Cezarze, uczuła nagle swą ranę. Popadła w niemoc, i zasnęła tak głębokim snem, iż starzy jej królowie, uważając ją za umarłą, spowili ją w biały całun. Stara osiwiała armja wróciła do domu wyczerpana znużeniem, a ogniska opustoszałych zamków zapłonęły smutnym blaskiem.
Wówczas, ci woje cesarscy, którzy tyle się nagonili