Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/528

Ta strona została uwierzytelniona.

ukazując wspaniałą sztukę drobiu, jawiącą, przez różany i przeźroczysty naskórek, ciemne plasterki trufli. Widywałem bezbożników, którzy jedli to, nie padając na kolana, dodał malarz, obrzucając indyczkę spojrzeniami, przy których mogłaby się upiec.
— A co myślisz o tym skromnym combrze baranim? dorzucił Rudolf. Jakie to ładne w kolorze: rzekłbyś, iż świeżo zdjęto go z gwoździa u rzeźnika z obrazów Jordaensa. Comber barani, to ulubiona potrawa bogów, oraz pani Chandelier, mojej chrzestnej matki.
— Popatrz-no na te rybki, podjął Marcel, ukazując pstrągi; to najlepsze pływaki z pośród mieszkańców wód. Te małe bydlątka, które mają minki tak skromne, mogłyby wszelako zrobić gruby majątek, produkując swoje sztuki. Wyobraź sobie, że ta bestja płynie pod wodę rwącego strumienia z taką samą łatwością, z jaką mybyśmy przyjęli zaproszenie na jedną lub dwie kolacje. O mało, że tego raz nie jadłem.
— A tam, te dwa duże pozłociste stożkowate owoce, o liściu przypominającym zbrojownię szabel indjańskich, to się nazywa ananas: taka podwzrotnikowa reneta.
— To mnie mało wzrusza, odparł Marcel; w zakresie owoców, wolałbym kawał wołowiny, szynkę, albo ten skromny ozorek, opancerzony przejrzystą jak bursztyn galaretą.
— Masz słuszność, rzekł Rudolf, szynka jest przyjacielem człowieka, o ile ją ma. Mimo to, nie odtrąciłbym tego bażanta.
— Myślę! Toć to potrawa koronowanych głów.
Wędrując dalej, napotkali tyle radosnych procesyj spieszących czcić Momusa, Bachusa, Komusa i inne żarłoczne bóstwa na us, iż pytali się wzajem, co to może być za osobistość, której gody obchodzi się z taką obfitością wiktuałów.
Marcel pierwszy przypomniał sobie datę i uroczystość która się z nią wiąże.