Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/547

Ta strona została uwierzytelniona.

Szurgot nóg, wpół-rytmicznie bębniących w oddali;
Gdy wtem drzwi się rozwarły od tanecznej sali,
Wyrzucając tłum cały — w nim ciebie — w mą stronę,
I głosem tym, co sprawia iż milknę i płonę,
Gdy rozkaz jaki rzuci twa gębusia wartka,
Krzyknęłaś: „Ależ upał: Garson, tutaj ćwiartka“!
Zwróciłem się ku tobie, i wraz cię spostrzegłem
Różową, podnieconą, i w duszy podbiegłem
Wnet ku tobie; tak twoja twarz, osoba cała,
Bujność, zdrowie, przeczuty kształt twojego ciała
Pod żerseyem nabitym dobrze, i sukienka
Pełna ciebie, rękawów też tkanina cienka
Jeszcze lepiej nabita, o rozkoszy! bowiem
Cóż nad ramię kobiece napęczniałe zdrowiem!
Wzięły mnie w jednej chwili, jak zwierzę co zgrzyta
Węsząc łup świeży. Oto już me ucho chwyta,
W kilku słowach co z ust twych wypadły jak z procy,
Akcent, jakim we Francji mówią na północy,
(A znam go dobrze, żyłem tam bowiem dość długo)
I już wszczynam pogwarkę, prosząc cię byś drugą
Od krajana przyjęła ćwiartkę. Nuż w gawędy
Wdajemy się przy szklance, tędy i owędy,
O tem, owem, a wszystko skropione dostatnio
Winkiem młodem, naiwnie ciągnącem nas w matnią.
Reszta mi jakoś dziwnie z pamięci wypadła,
Coś, coś, może majaczy się... Lecz ty, przybladła
Nazajutrz, dość znużona (ja, ach, jak znużony!),
Czy pomnisz może czemu, mów, po nocy onej,
Przy rannej czekoladzie, cośmy się poznali
Wczoraj ledwie, jużeśmy czule się tykali?
Banalny dość początek, trudno rzec inaczej,
Miłości tej, ostatniej zaiste, co znaczy
Jakby znak krzyża na mem sercu starem, w męce
Wiecznej pomiędzy dobrem a złem, wciąż w udręce
Pomiędzy nienawiścią a miłością: oto
Port wreszcie, port burzliwy, lecz w który z ochotą
Na resztę życia, na śmierć, zawinąć gotowo.