Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/103

Ta strona została przepisana.

i mają słuszność; człowiek powinien myśleć tylko o sobie i deptać innych, aby dojść do zamierzonego celu.
Pani de Preymont spojrzała na syna z niepokojem, gdyż ten wstęp pozwalał jej się domyślać burzy szalejącej w jego sercu.
Towarzystwo przeszło na werendę przed domem, gdzie podano czarną kawę. Zuzanna ujęła ramię pana de Preymont i odeszła z nim kilka kroków.
— Zasługujesz na połajanie, mój kuzynie. Sądzę, że nie wierzysz ani w jedno słowo z tej pięknej tyrady, którą wypowiedziałeś. Co ci jest od jakiegoś czasu?
— Zabawna rzecz zadawać takie pytanie człowiekowi, który... — zaczął Marek z goryczą, lecz przerwał sobie nagle przygryzając usta.
— Co chciałeś powiedzieć mój kochany Marku? — podjęła Zuzanna z akcentem szczerej przyjaźni i serdecznego nalegania, którego nieoględności nie rozumiała bynajmniej. — Ty żądasz odemnie szczerości, ale dlaczego sam nie bywasz nigdy szczerym ze mną? Widzę, że od jakiegoś czasu jesteś rozdrażniony i nieszczęśliwy, nieprawdaż?
Marek nic nie odpowiedział, ale Zuzannie zdawało się, że w jego spojrzeniu dostrzegła wyrzut; przypomniała sobie w tej chwili co Marek mówił nad brzegiem strumienia:
— Miłość zapomina o wszystkiem i widzi tylko siebie!
Myśl, że jest kochaną zjawiła się znowu umyśle Zuzanny i wywołała w niej pomięszanie,