Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/112

Ta strona została przepisana.
VII.

W nocy myślała teraz Zuzanna o swoich troskach i kłopotach. Niepokój, wywołany usposobieniem kuzyna, odsunął się na drugi plan, a całą jej istotą zawładnęła i dziwna mięszanina uczuć, która budziła się w jej duszy ilekroć wspomniała o odjeździe Jerzego, chociaż duma nie pozwalała jej się przyznać do tego wrażenia.
— Co on mnie może obchodzić! — powtarzała sobie w duchu. — To przechodzeń na drodze mego życia! Oddala się nie powiedziawszy mi ani słowa, oczywiście więc pomyliłam się! A jednak!...
Ubolewała bardzo nad tem, że nie doświadczenie zaślepiło ją do tego stopnia, iż nie poznała się na prawdziwości jego uczuć. Gniewała się na siebie, że tak nieoględnie okazała mu trwożliwą sympatyę chwytając go za rękę w fabryce, a przypominając sobie rozpromieniony wyraz twarzy Jerzego, rumieniła się z gniewu podczas, gdy na jej lica spływały gorące łzy, które przypisywała rozdrażnieniu wynikłemu z poniżenia godności osobistej.
Brzask dnia ułagodził nieco jej troskę. Chcąc oderwać się od dręczących myśli, wzięła książkę i wyszła na taras. Ale czytała nic nie rozumiejąc, gdyż ogarnęła ją niewymowna trwoga na przypuszczenie samo, że nie zobaczy już Jerzego przed odjazdem i nie zdoła zatrzeć w jego umyśle obo-