Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/123

Ta strona została przepisana.

w inną stronę, malował się wyraz gniewu i pogardy. Spoglądała w niebo jakgdyby je chciała wziąć na świadka niegodziwości ludzkiej. Stała tak długo nieruchoma jakby skamieniała; potem zaczęła się przechadzać podnosząc często chusteczkę do oczu, wreszcie uspokoiła się i zawróciła do domu.
Pan Jeuffroy był tego wieczora w niesłychanie pochmurnem usposobieniu; gniewało go wszystko. W duchu rad był z tego, że odmówił ręki Zuzanny Jerzemu, ale gdy w ciągu dnia panna Konstancya wspomniała coś o tem małżeństwie, odpowiedział wymijająco:
— Ja pragnę tylko szczęścia mojej córki. Ponieważ zawiodłem się już raz, muszę być teraz bardzo ostrożnym i przyznaję otwarcie, że nie miałbym ochoty wydać Zuzanny za tego człowieka. Każdy literat to blagier, umieją oni wszyscy mydlić ludziom oczy, ale kto zblizka wejrzy, w ich życie, może się doprawdy pięknych rzeczy napatrzeć.
Gdy panna Konstancya napomknęła coś o zobowiązaniach krępujących Jerzego, pan Jeuffroy rozgniewał się na dobre i biedna Zuzanna musiała przy obiedzie wysłuchać różnych przymówek ojca, który nie rachował się nawet z tem, że może obrazić delikatność młodej dziewczyny. To też wkrótce rozdrażniona do najwyższego stopnia, pod pozorem silnego bólu głowy wysunęła się do swego pokoju.