Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/128

Ta strona została przepisana.

gdyż zdawało jej się, że źle tłumaczy sobie uczucia, które wznieca w drugich i w sumie wziąwszy obejście Marka podrażniło ją bardzo.
— Zkąd mogło mi przyjść do głowy, że on się we mnie kocha — myślała — chyba dlatego, że całe moje życie składa się z pomyłek — powtarzała sobie. — Marek nie różni się widać usposobieniem od innych mężczyzn i cała atmosfera uczuć, która mnie otacza, nie jest szczera; nie mogę zatem wierzyć i nie wierzę — ani w przyjaźń ani w miłość.
Nie wiedziała o tem, że Marek czytał dokładnie w głębi jej myśli, i że jeżeli udawał, że jest zajęty pracą i rzadko przychodził do starego zamku, czynił to z obawy, aby nie zdradzić się ze swojem cierpieniem. Na wiosnę otrzymał znowu list od Jerzego, który mu donosił, że w życiu jego żadna nie zaszła zmiana i że wybiera się obecnie w daleką podróż. Miał zatem Marek zupełnie wolne pole działania, ale nie chciał słuchać rad matki, która go nakłaniała, aby się odważył na krok stanowczy.
— Jestem pewny — powtarzał, — że Jerzy podobał się bardzo Zuzannie.
— Tak, ale to wrażenie zatrze się z czasem — odpowiadała pani de Preymont — a może już się zatarło, bo kobieta z jej usposobieniem stara się z pewnością usunąć z pamięci wspomnienie, które uważa za ujmę dla swej godności. Smutek jej niepokoił mnie czas jakiś, ale od kilku miesięcy widzę, że jest o wiele spokojniejsza. Nowy cel w jej życiu uleczyłby ją w zupełności.