Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/133

Ta strona została przepisana.

— Przecież mam oczy moja dobra Fanszetko, a oprócz tego słyszałam jak nasz pan mówił do matki, że chociaż kocha do szaleństwa pannę Zuzannę, nie ośmieliłby się nigdy wyjawić jej swojego uczucia. „To źle robi — odparłam — można nie być prostym jak trzcina, a jednak godnym miłości”. „Mogłabyś o tem pomówić ze swoją panią, Fanszetko, a może udałoby nam się spełnić dobry uczynek, chociaż jesteśmy tylko skromnemi służebnicami”. „Nieraz i robaczek może się na co przydać — odpowiedziałam — ale gdy odezwałam się z tem do mojej pani, rozgniewała się na mnie okropnie”.
— A jednak dziś odważyłaś się mnie to powtórzyć?
— Wahałam się długo, bo przecież powinnam słuchać rozkazów mej pani. Ale jeśliby to miał być dobry uczynek, to sądzę, że zgodnie z wolą Boga powinnam do niego przyłożyć rękę. Gdy teraz widziałam minę tego człowieka, który szedł taki smutny i zgnębiony, że aż litość brała patrzeć na niego, bo wogóle zawsze wydaje się dumnym i chłodnym, nie mogłam już dłużej milczeć!
— Dziękuje ci za twoje poczciwe słowa, Fanszetko, zastanowię się nad niemi.
W pierwszej chwili zdawało się Zuzannie, że małżeństwo pomiędzy nią a jej kuzynem jest niepodobieństwem, ale po kilku dniach rozwagi, pojęcia jej uległy pewnej zmianie, gdy zaczęła się zastanawiać nad wielkiemi przymiotami charakteru pana de Preymont, nad wyższością jego umysłu i wykształcenia, którem wyróżniał się od