Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/141

Ta strona została przepisana.

Pani de Preymont czytała właśnie list syna, gdy jej oznajmiono przybycie Zuzanny.
— Jak się masz kochanko — rzekła z uprzejmym uśmiechem, który kłócił się z wyrazem smutku malującego się w jej oczach. Jak ślicznie dziś wyglądasz! Doprawdy, miło starej kobiecie choćby popatrzeć na ciebie!
Zuzanna przysunęła nizki taborecik i tak jak dawniej w dziecinnych jeszcze latach, usiadła tuż obok pani de Preymont.
— Czy pani odebrała list od Marka? — zapytała.
— Tak, kochanko, Marek jest obecnie w Szwajcaryi.
— Cóż pisze? Czy wspomina o mnie?
— Nie — odpowiedziała pani de Preymont zdziwiona tem pytaniem i spojrzała na nią uważniej — nie wspomina nigdy o tobie w swoich listach.
Zuzanna uśmiechnęła się, ujęła rękę krewnej i pocałowała ją serdecznie, poczem szepnęła cicho:
— To najlepszy dowód, że zawsze o mnie myśli.
Pani de Preymont pochyliła się nad nią i zawołałała z trwogą:
— Ty wiesz wszystko Zuzanno?
— Tak wiem — odpowiedziała ze wzruszeniem młoda dziewczyna. — Napisz mu, że wiem o jego miłości, że źle czyni poddając się rozpaczy i że cenię go tak wysoko, iż będę się czuć dumną i szczęśliwą, gdy zostanę jego żoną.