Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/145

Ta strona została przepisana.

— Dlaczegóż mielibyśmy się mylić? — przeczyła z rozrzewnieniem. — Jakże chcesz, aby kobieta i do tego taka, jak ona kobieta, okazała się obojętną wobec potęgi twego uczucia? Jakżeby ona mogła nie pokochać ciebie?
— Ach! gdyby to mogło być prawdą! — szeptał Marek głęboko wzruszony.
— Wątpisz i wahasz się jeszcze, ale zobaczysz ją jutro, i wtedy sam ocenisz położenie najlepiej. Zuzanna oczekuje na ciebie z niecierpliwością — zapewniała pani de Preymont z uśmiechem, w którym Marek ujrzał potwierdzenie wszystkich swoich nadziei.


IX.

Nazajutrz rano Marek udał się wązką ścieżką w głąb lasu należącego do pana Jeuffroy, do miejsca, gdzie Zuzanna po raz pierwszy domyśliła się jego miłości. O tej godzinie młoda dziewczyna przychodziła często do tej samotni i dziś Marek spostrzegł ją zdaleka, gdy tam stała w głębokiej pogrążona zadumie! Otwarta parasolka spoczywała obok niej na trawie, kapelusz rzuciła na ławkę a promienie słońca igrały z jej włosami.
Pan de Preymont, który dotychczas szedł szybko, zatrzymał się nagle wahający i niepewny. W niemem uwielbieniu podziwiał wytworny wdzięk jej piękności i przejęty niedowierzaniem, które