Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/147

Ta strona została przepisana.

raz pierwszy w życiu pozbył się dumy i odkrył głąb swej duszy przed wzrokiem ukochanej.
— Lepiej zrozumiesz moje upojenie, gdy ci powiem, że ta miłość była mojem życiem — powtarzał.
Zuzanna słuchała go dziwiąc się w duszy, że jest tak chłodną, tak obojętną prawie wobec objawów tego gwałtownego uczucia, które od sześciu tygodni wyobraźnia jej otaczała idealnym urokiem.
Pocałunki, jakiemi pan de Preymont obsypywał jej rękę, nie podobały jej się zupełnie, cofnęła dłoń swoją i zaczęła szukać wyrazów, aby wypowiedzieć to, o czem myślała zanim Marek zjawił się przed nią.
Dopiero, gdy Marek w krótkich słowach opowiedział jej o swem smutnem i osamotnionem życiu, Zuzanna odzyskała swobodę i zawołała z żywością:
— Nie będziesz już nigdy cierpiał mój drogi Marku, przysięgam ci! Nie myśl o przeszłości tylko patrz przed siebie. Gdybyś wiedział jak ja jestem szczęśliwa, że tobie zapewnię szczęście!
Marek zaniepokojony spojrzał na nią uważniej i odpowiedział:
— To nie dosyć Zuzanno... trzeba żebyś i ty była szczęśliwa innem szczęściem niż to, jakie człowiek czerpie w przekonaniu, że pociesza kogoś.
— To zależeć będzie od mojego męża — odrzekła z uśmiechem Zuzanna.
Preymont głęboko wzruszony spoglądał na fale rzeczki, na wysokie topole okryte pożółkłemi