Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/15

Ta strona została przepisana.

— Jakto, na nic się to pani nie przyda, aby się pani pojednała z Bogiem? Niech się pani strzeże, bo przyjdzie dzień, że i On panią odepchnie i powie, aby pani poszła do piekła!
— Nie nudź mnie — odparła panna Konstancya, wzruszając ramionami. — Wszak ci już powiedziałam, że wyspowiadam się, gdy będę na śmiertelnem łożu.
— A czy pani wie, że umrze w swojem łóżku? — odparła Fanszetka. — Gniew Boski może spaść nagle i już po wszystkiem.
A po chwili dodała:
— Nasz proboszcz jest taki łagodny i pobłażliwy.
— Wiesz, że ja nie lubię księży, ani zakonnic — odparła pogardliwym tonem panna Konstancya — mój ojciec mawiał, że to są próżniacy.
— Doprawdy! — zawołała z oburzeniem Fanszetka. — A ojciec pani to nie był próżniak? Przecież on także nic nie robił i nawet stracił znaczną część majątku!
Kończąc te słowa, które dowodziły braku poszanowania, Fanszetka pobiegła czemprędzej do ogrodu, aby pracą przygłuszyć wzburzenie. W duchu zaś modliła się o nawrócenie panny Konstancyi.
Ale lata mijały, a Fanszetka z rozpaczą powtarzała sobie, że panna Konstancya nie postąpiła ani kroku na drodze zbawienia.
Pewnego popołudnia znajdowały się obiedwie w ogrodzie. Panna Konstancya zawinęła starannie suknię i osłonięta dużym kapeluszem, przypo-