Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/155

Ta strona została przepisana.

chwili chciała go nierozpieczętowany odesłać Markowi, ale widząc, że pieczątka pocztowa była z Paryża, zmieniła postanowienie i rozerwała kopertę.
„Mój kochany Marku — pisał Jerzy — ty, który nigdy nie znałeś co to są więzy, nie potrafisz sobie wyobrazić rozkoszy jakiej ja doznaję na myśl, że dziś jestem swobodny. Od przeszłego roku uczucia moje nie zmieniły się ani na chwilę; co zaś do twojej kuzynki mniemam, że za mąż nie wyszła, gdyż byłbyś mi o tem doniósł niezawodnie. Spadnę więc jak piorun, aby ją porwać nawet wbrew woli jej ojca. Co ona myślała o mojej ucieczce i o mojem milczeniu? Zapewne wydała o mnie sąd niekorzystny. Doprawdy, gdy to rozważałem, ogarniała mnie nieprzezwyciężona chętka napisania do niej!... Na szczęście ufałem i ufam, że jest mi wzajemną, nie tracę więc nadziei, że wysłucha mnie przychylnie i wybaczy winę, którą właściwie na nazwę winy nie zasługuje. Spodziewam, się, że nie zapomniała z jakiem żegnałem ją wzruszeniem, a co do mnie czuję, że byłbym zdolny dla niej popełnić największe szaleństwo. Wkrótce po tym liście przybędę sam a tymczasem ściskam cię serdecznie stary przyjacielu.

Twój Jerzy.”

— Nie wie o niczem i przybędzie wkrótce — myślała w najwyższem pomięszaniu pani de Preymont. — Jest prawie pewny, że Zuzanna go kocha; ale nie powinien się widzieć z nią pierwej niż ze mną, chociaż on gotów prawdopodobnie i na to.