Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/163

Ta strona została przepisana.

— Jakiem prawem mogłabym teraz potępiać nieoględne postępowanie drugich? — mówiła sobie. — Jerzy ma słuszność, ja nie powinnam sądzić go surowo, bo wiem z własnego doświadczenia, że nic łatwiejszego jak zrobić fałszywy krok w życiu.
Wzburzona, niespokojna chodziła po pokoju, powtarzając sobie:
— On mnie kocha a ja nie jestem, już wolna!
Lekkie stukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia; zadrżała strwożona, lecz ochłonęła poznawszy głos panny Konstancyi i poszła drzwi otworzyć.
— Płaczesz najdroższa? Co ci jest? — spytała poczciwa ciotka. — Widziałaś się z panem Saverne, cóż ci powiedział?
— Przyjechał po to, aby prosić o moją rękę — odpowiedziała Zuzanna siląc się na spokój.
— Czy żałujesz go? Czy chciałabyś wyjść zamąż? — wołała bez tchu niemal panna Konstancya. — Zerwiesz zatem z panem de Preymont?
Panna Konstancya była tak niezadwoloną z postanowienia Zuzanny, że teraz najchętniej dopomogłaby jej do zerwania nienawistnego małżeństwa.
— Co ja miałabym zerwać? — powtórzyła przyciszonym głosem Zuzanna.
Myśl ta przyśpieszyła na chwilę bicie jej serca.
— Tak, zerwać — powtórzyła z energią panna Konstancya. Czy chcesz abym zaraz poszła do pani de Preymont? Kuzyn twój pocieszy się