Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/186

Ta strona została przepisana.

szczęśliwego odtrąconego, którego zaufanie zawiodła w tak okropny sposób. Wyrzuty sumienia zagłuszały w niej wszelkie inne uczucia. Z trwogą spoglądała dokoła siebie, czuła się niesłychanie znużoną, opuszczoną i czułą pragnienie, aby ją ktoś utulił tkliwie jak chore i bezsilne dziecię.
— Nigdy już nie doznam spokoju ani radości! Jak on miał odwagę powiedzieć, że ja będę się cieszyć z mojej swobody.
Wyrazy te wypowiedziane głośno wywarły na niej szczególne wrażenie. Dotychczas nie myślała o odzyskanej wolności i w tej chwili uczucie podobne do wstydu wywołało rumieniec na jej lica, gdyż musiała przyznać sama przed sobą, że pan de Preymont miał słuszność i że pomimo ciężkiego zmartwienia, myśl iż jest swobodną, zdejmowała z jej ramion wielki ciężar.
Odkrycie to spotęgowało jeszcze jej rozdrażnienie i wyrzuty sumienia. Panna Konstancya zastała ją rozgorączkowaną i niespokojnie przechadzającą się po pokoju.
— Stało się to, czego tak gorąco pragnęłaś, moja ciotko: małżeństwo moje zerwane — — rzekła pośpiesznie zobaczywszy ciotkę.
— Jakto?... Co chcesz przez to powiedzieć? Jak ty wyglądasz dziwnie?
— Nie poślubię już Marka de Preymont — zawołała Zuzanna — Wszystko skończone; on już tu nie wróci. Postąpiłam jak kobieta bez serca i sumienia!