Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/190

Ta strona została przepisana.

a któż kazał ci go kochać? Czy on stracił majątek, że go porzuciłaś tak nagle?
Zuzanna nigdy nie odpowiadała szorstko ojcu, lecz gwałtowne wzruszenia przez jakie przeszła dziś, rozdrażniły ją do tego stopnia, że odpowiedziała z żywością:
— Proszę cię, ojcze, nie mów już nic więcej. Dosyć już zniosłam przykrości w tym domu okropnym i myślę, że możnaby mi ich oszczędzić teraz.
Pan Jeuffroy zatrzymał się przed nią.
— Okropny dom — powtórzył. — Otóż-to!... miejże tu dzieci! człowiek wszystko dla nich robi a one odpłacają niewdzięcznością. Cóż ja mogę powiedzieć córce, która popełnia tego rodzaju niedorzeczność?
— Gdybym była znalazła tu — więcej czułości — słabym głosem odezwała się Zuzanna — gdybyś mnie był kochał, mój ojcze, to wierzaj mi...
— Odejdź! — zawołał pan Jeuffroy uderzając nogą w podłogę. — Zamieszkaj z ciotką, jeśli chcesz, wypędzam was, porozumiałyście się obie, aby mnie okryć śmiesznością.
Zazanna wyszła nie mówiąc już ani słowa; nerwowe dreszcze wstrząsały całą jej postacią. Bez oporu dała się uprowadzić pannie Konstancyi, która krzątała się koło niej troskliwie i z czułością prawdziwie macierzyńską.
Gdy Zuzanna uspokoiła się nieco, ciotka wybiegła do kuchni.
— Na Boga! Co pani jest? — zawołała Fanszetka.