Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/195

Ta strona została przepisana.

— Koszta ja biorę na siebie — odpowiedziała z pośpiechem panna Konstancya — pozwól mi ją tylko zabrać...
Pan Jeuffroy wahał się chwilę a potem rzekł:
— Rób co chcesz... bylebym tylko na czas jakiś mógł się uwolnić od was.
Panna Konstancya nie zwlekała ani chwili i w kilka dni później, ku wielkiemu zdumieniu Fanszetki oznajmiła, że już ma najęte mieszkanie w Cannes, dokąd wkrótce wyjeżdżają obie z Zuzanną.
— Spędzimy tam zimę Fanszetko — mówiła do swej wiernej sługi — choćby mnie to miało kosztować nie wiem wiele, choćbym miała naruszyć mój kapitalik. Ale ponieważ zebrałam wszystkie moje oszczędności, sądzę, że do tego nie przyjdzie.
— Zdaje mi się, że przecież pani nie roztrwoni odrazu oszczędności gromodzonych tak skrzętnie przez lat dwadzieścia. Doprawdy, aż mnie litość bierze patrząc, że pani wybiera się w taką daleką drogę, nie baczą na swój wiek podeszły!
—Jestem zdrową jak ryba a wydałabym chętnie wszystko co posiadam abym tylko mogła pocieszyć Zuzannę. Gdy przyjedziemy do Cannes napiszę do pana Saverne, bo wiem, że brat mój musi wcześniej lub później zgodzić się na to małżeństwo. Skoro go Zuzanna zobaczy, jestem pewna, że nie będzie już wspominać o tym swoim klasztorze... bo ona mi to wczoraj powiedziała Fanszetko, gdy wspomniałam nazwisko Jerzego.
— Panienka nie ma teraz głowy do niczego — odpowiedziała Fanszetka, — Ja wczoraj także z nią