Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/197

Ta strona została przepisana.

— Lepiej byłoby Zuzanno abyś mi była oszczędziła tej przykrości.
— Nie mogłam odjechać nie wypowiedziawszy pani mego smutku i wyrzutów sumienia!
— Obie płaczemy nad utraconem szczęściem Marka, ale to jeszcze nie powód moje dziecko, aby twoje życie także, miało być złamane.
— Pan Saverne kocha cię — dodała — a ty również znasz swoje uczucia.
— Powiedziała mi pani okrutne słowo! — zawołała Zuzanna. — Stawiasz mnie pani tak nizko, że sądzisz, iż mogę myśleć o sobie, gdy wiem, że oboje cierpicie!
— Uspokój się — rzekła tkliwie — ja nie chciałam cię urazić. Delikatność twoja i względy towarzyskie nie dozwalają ci myśleć o innych związkach, ale skoro ból pierwszy przeminie, stanie się to, co oboje z Markiem przewidzieliśmy odrazu.
A na błagalne spojrzenie Zuzanny, odpowiedziała:
— Jedź spokojna; okoliczności więcej tu zawiniły niż ty.
Upłynęło jednak kilka miesięcy zanim Zuzanna zgodziła się zobaczyć pana Sayerne.
Panna Konstancya starała się zwalczyć upór pana Jeuffroy i wreszcie otrzymała od niego zezwolenie na małżeństwo z Jerzym jeżeli Zuzanna będzie tego chciała pod warunkiem wszakże postawionym przez troskliwego ojca, aby w takim wypadku poprzestała na posagu o wiele mniejszym.
— Ja jej to wynagrodzę — powiedziała sobie w duchu panna Konstancya.