Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/21

Ta strona została przepisana.

Lecz zwolna postępowanie ojca chłodziło porywy jej tkliwych uczuć. Nieraz podczas wakacyj, gdy złudzenia młodzieńczej wyobraźni rozwiały się nieco, Zuzanna czuła się dotkniętą w swych uczuciach i pojęciach o tem, co wzniosłe i szlachetne; a na co zapatrywała się z żywością umysłu, który jeszcze wcale nie znał świata.
Na dwa dni przed podpisaniem konktraktu ślubnego, Zuzanna spędziła cały piękny dzień letni w Angers, w towarzystwie ciotki i narzeczonego, a wróciwszy do domu, była tak wesoła i swobodna, że nawet pan Jeuffroy rozweselił się widokiem tej szczęśliwej i promiennej młodości. Ale tę harmonią pomiędzy nim a córką psuł zwykle szybko jakiś nieprzewidziany dysonans.
— Na co ty czekasz? — zapytał Zuzanny, która wzięła na talerz kawałek wołowiny, lecz nie jadła i siedziała zamyślona.
— No... na obiad — odparła z odcieniem żartobliwej złośliwości. — Dlatego, że dziś nie ma pana Véland, nie wiem dlaczego kucharka miałaby tak szczególną myśl...
— Kucharka dobrze uczyniła — przerwał jej z uniesieniem pan Jeuffroy. — Właśnie dlatego że muszę często przyjmować twego narzeczonego, powinniśmy robić oszczędności, gdy jesteśmy sami.
— Jeśli tak, mój drogi ojcze — odezwała się wesoło Zuzanna, — to gdybym nie wychodziła zamąż, powierzyłbyś mi zarząd domu, a zobaczyłbyś, jak wiele mogłabym dokazać zapomocą małych środków.