Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/26

Ta strona została przepisana.

— Nie mogłem przybyć wcześniej, kochana kuzynko, musiałem więc poprzestać na przesłaniu ci swych życzeń listownie. Wiedziałaś, że wyjeżdżałem, a wróciwszy, miałem nawał zajęć. Ale jakże ty ślicznie wyglądasz! Szczęście dodało ci uroku, Zuzanno!
— Co do mnie, nie mogę ci się odpłacić tym samym komplimentem — odpowiedziała Zuzanna, spoglądając na niego z zajęciem. — Wyglądasz mizernie, mój drogi Marku!
— Zadużo pracowałem w tym czasie i miałem wiele kłopotów handlowych. Ale teraz już to przeszło, odpocznę więc sobie trochę.
— Tak, odpocznij — rzekła z uczuciem, — zmartwiłabym się, gdybym cię ujrzała chorym.
Na lica pana de Preymont wystąpił lekki rumieniec.
— Bądź spokojna — rzekł, — mam dość siły, abym mógł znieść trochę więcej pracy.
— Teraz, gdy widzę, że twoja przędzalnia rozwija się tak pomyślnie, rozumiem dlaczego zadałeś sobie tyle trudu. Właśnie o tem rozmawialiśmy wczoraj z panem Véland.
— Jak to pięknie z waszej strony — odparł pan de Preymont z lekkim odcieniem ironii; — lecz powiem ci otwarcie, że praca jest dla mnie tak potrzebna, jak powietrze, którem oddycham.
— Czy wiesz, co ludzie mówią? Oto twierdzą, że starasz się być popularnym, aby zostać deputowanym. Lecz ja powiedziałam, że w to nie wierzę.