Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/31

Ta strona została przepisana.

Przez chwilę zatrzymał się na wybrzeżu Vienny, przysłuchując się świergotaniu ptaka, który dążył na noc do gniazda, a myśl, że człowiek będący w wesołem usposobieniu moralnem połączyłby ten śpiew ze swojem zadowolnieniem wewnętrznem, wywołała na jego usta pogardliwy uśmiech.
— Szalone marzenia! — mówił sobie, idąc dalej; — któż mnie od nich uwolnić zdoła? Kłamliwa wyobraźni, ileż razy mnie już zawiodłaś!... Miałżebym cię jeszcze raz słuchać?
Wzruszył ramionami, przejęty litością dla swojej słabości, i chciał zwrócić myśl swą na inne tory; ale myśl ta nieposłuszna nie chciała się nagiąć do rozkazów woli, gdyż piękna twarzyczka dziewczęcia zjawiała się przed oczyma wyobraźni, przygniatając serce ciężarem niespełnionego marzenia.
Pan de Preymont miał trzydzieści sześć lat; jeszcze w dzieciństwie spotkał go nieszczęśliwy przypadek: wypadł z powozu i przeleżał w łóżku wiele miesięcy, a pomimo starań najlepszych chirurgów i najdoskonalszych przyrządów, powstał z choroby ze skrzywioną postacią. Był jedynakiem, a rodzice chlubili się dotychczas zarówno jego pięknością, jak wyjątkowemi zdolnościami umysłu.
Ojciec odumarł go w młodym wieku i uniknął boleści patrzenia na moralne cierpienie syna, którego życie rozwijało się w sposób nieprawidłowy, wpływając temsamem na jego usposobienie. Z żywego i śmiałego dziecięcia zamienił się