Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/40

Ta strona została przepisana.

kłych warunkach życia, życzenia twoje zeszłyby się z pewnością z mojemi pragnieniami. Ale dziś nie może być o tem mowy. Los Zuzanny jest już ustalony, a mój również oddawna. Jestem skazany na samotność, ale umiloną, wielu przyjemnościami. Bo czyż jestem godnym pożałowania, skoro żyję obok ciebie, matko? — dodał z uśmiechem, który rozjaśnił jego twarz, zazwyczaj poważną. — Wielu ludzi dobrowolnie wybiera sobie los taki. Tobie, matko, zawdzięczam wszystko:; wychowanie, wykształcenie umysłowe i radości domowego ogniska.
— Tak, wszystko — odparła w zamyśleniu pani de Preymont, — oprócz tej kropli szczęścia, której każdy pożąda w życiu.
Marek przygryzł usta i milczał. Nie lubił tych poufnych zwierzeń, które go zawsze rozdrażniały. Matka wiedziała o tem i żałowała słów niebacznie wyrzeczonych.
Tymczasem Marek starał się zapanować nad burzą, która zrywała się w jego duszy. Od wielu miesięcy walczył napróżno ze swemi uczuciami; zdawało mu się, że spada w przepaść i duma tylko podtrzymywała go w tej walce.
W tej chwili psy zaszczekały głośno i Marek ocknął się z zamyślenia. Wtem do uszu jego doszedł dźwięczny głos męzki.
— Czegóż mi się przypatrujesz z takiem zdumieniem? Czy wyglądam na upiora? Wprawdzie jestem zgłodniały; ośm godzin nic nie jadłem, a w dodatku woźnica omało mnie ze trzy razy w rów nie wywrócił.