Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/43

Ta strona została przepisana.

i wesołego humoru i szczerości, z jaką się przyznawał do swoich błędów.
Pani de Preymont uważała go jak drugiego syna i miała dla niego niewyczerpaną pobłażliwość, a Saverne, niemający blizkiej rodziny, uważał jej dom za swój własny. Był człowiekiem utalentowanym i utrzymanie miał dobre. Obdarzony talentem karykaturzysty i werwą żartobliwego pisarza, rysował i pisał naprzemian.
— Opowiedz nam teraz — zaczęła pani de Preymont, gdy Saverne posilił się nieco, — jakie głupstwa popełniłeś od czasu, gdyśmy cię nie widzieli?
Saverne, zajadający w tej chwili poziomki, zatrzymał się i zawołał z podziwieniem:
— Żadnego, łaskawa pani. Doprawdy, ja sam jestem tem zdziwiony!
— Zatem możemy ci powinszować poprawy. Cóż, nie myślisz o małżeństwie?
Saverne westchnął i spojrzał na Marka.
— Nie mówmy o tem lepiej — rzekł z powagą, niezwykłą u niego.
Pani de Preymont spojrzała nań pytająco, ale Saverne siedział zamyślony, odłożyła więc badanie na później.
— Chciałabym wyszukać dla ciebie rozsądnej żony — odezwała się wreszcie.
— Och! aby nie zanadto poważnej — odpowiedział, odzyskując swobodę.
— Nie lękaj się, dziś cnoty nie przybierają tak surowych pozorów.