Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/44

Ta strona została przepisana.

— Nie mogę o tem myśleć naseryo; jestem związany, droga pani.
— A nic nam o tem nie wspominałeś.
— E! nie wiem, doprawdy, jak się to stało; związałem się słowem, choć osoba jest dla mnie obojętna.
— Jakże można było popełnić takie szaleństwo?
Saverne westchnął i zamyślił się znowu, a Marek, chcąc przerwać niemiłą rozmowę, zaprowadził przyjaciela do przeznaczonego dlań pokoju.
— Takie kobiety, jak twoja matka, są istotami godnemi uwielbienia — rzekł Jerzy, robiąc w jednej chwili nieład w pokoju, — ale ani trochę nie znają życia i nie domyślają się nieraz, jakie więzy krępować mogą człowieka. Ty najlepiej wiesz, Marku, czy mogę myśleć o ożenieniu się.
— Matka moja nie ma pojęcia o tego rodzaju kłopotach i nawet nie wiem, czyby miała dla ciebie współczucie, choćby wiedziała całą prawdę.
— A widzisz! — przerwał Jerzy. — Twoja matka mniema, że człowiek powinien żyć jak mnich... Ale i ja mam nadzieję, że zerwać potrafię więzy.
Mówiąc to, Jerzy szukał klucza od walizki i wreszcie, zniecierpliwiony, oderwał zamek i rozrzucał rzeczy na wszystkie strony.
— A przecie się dostałem do walizy! — rzekł z zadowoleniem. — Nie będę nic układał, jutro twój lokaj zrobi tu porządek; ja nie mam do tego cierpliwości.