Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/45

Ta strona została przepisana.

— Skoro się ożenisz, walizka twoja nie będzie podobna do śmietnika — śmiejąc się, odpowiedział Marek. — Dobranoc ci!
Gdy już był na progu, odwrócił się i rzekł z wysiłkiem:
— Ale skoro mowa o małżeństwie, muszę ci powiedzieć, że będziesz zapewne obecny na ślubie mojej kuzynki, która w tym czasie wychodzi zamąż.
— Czy ta mała Zuzanna, którą tu widywałem dawniej?
— Tak, panna de Jeuffroy.
— Było to ładne dziecko. Czy wyrosła na piękną kobietę?
— Zobaczysz ją pojutrze, przy podpisaniu kontraktu ślubnego. Powiem, aby cię zaprosili na ślub.
— Doskonale! Przypatrzę się jak powinien wyglądać pan młody, a oprócz tego spotkam jakie postacie godne ołówka.
Preymont, zmuszony cały dzień panować nad sobą, pragnął teraz spokoju i samotności. Wyszedł teraz na drogę i na łąki ciągnące się nad brzegiem Loary.
Nieraz szukał tu zapomnienia i spokoju i dziś myślał, że widok pogodnej nocy wpłynie kojąco na jego rozdrażnione nerwy.
— Kocham — powtarzał w duchu, — choć wiem, że sama myśl o tem okrywa mnie śmiesznością.
Ogarnęły go gniew i zniechęcenie, których nawet duma zwalczyć nie mogła.