Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/46

Ta strona została przepisana.

Zdawało mu się, że jest wolny od miłości własnej i od namiętności i że bezstronnie zapatruje się na świat, dziś jednak nie potrafił znaleźć równowagi pomiędzy swemi uczuciami i rozumem.
Widok spokojnej, uśpionej natury nie zabliźnił rany jego serca i Marek powrócił do domu niemniej smutny, niż wyszedł na przechadzkę.


III.

Nazajutrz napisał do pana Jeuffroy, aby go zapytać, czy może przedstawić mu pana Saverne przy podpisaniu kontraktu ślubnego, wiedział bowiem, że pan Véland, będący w żałobie po rodzicach, życzył sobie, aby uroczystość zaślubin odbyła się w jaknajmniejszem kółku. Teść był z tego bardzo zadowolony, gdyż koszta przyjęcia zmniejszały się co najmniej o połowę.
— Saverne! Saverne! — powtórzył pan Jeuffroy, czytając bilecik siostrze. — Nazwisko to nie jest mi obce... Wiem że on tu już był dawniej. Ach, przypominam sobie! To rysownik i literat zarazem. Nie wiem co on tam pisuje, ale wiem, że jest znany.
Panna Konstancya nie czytywała nigdy książek i uważała każdego autora za fenomen, który, dzięki Bogu, rzadko widujemy na świecie.
— Człowiek, który pisuje książki! — zawołała z podziwieniem i przestrachem zarazem, i pani