Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/47

Ta strona została przepisana.

de Preymont ma go w swoim domu! Biedna kobieta, co ona mu da jeść!
— Hm, mówiąc prawdę, nie lubię tych ludzi — podjął pan Jeuffroy, na którego twarzy odmalowało się jednak zadowolenie. — To wszystko letkiewicze.
— Cóż zrobisz teraz, mój bracie?
— Odpiszę Markowi, żeby go przyprowadził; przecież pan de Véland nie będzie temu przeciwny. Zresztą przyjemnie jest mieć u siebie człowieka, którego nazwisko wymieniają często w dziennikach.
Pan de Preymont, przyzwyczajony do ukrywania swych uczuć, spokojny napozór, wybrał się z matką i przyjacielem, aby służyć jako świadek przy podpisaniu kontraktu ślubnego.
Gdy weszli do salonu, Zuzanna, której piękność podwyższała jeszcze toaleta wykwintna, ofiarowana jej przez Konstancyą, rozmawiała ze swoim narzeczonym, bardzo przystojnym chłopcem. Saverne, olśniony pięknością panny Jeuffroy, osądził że narzeczony niewart ucałować nawet końca jej paluszków.
Panna Konstancya siedziała wyprostowana na fotelu; zpod czarnego koronkowego jej czepka wymykały się starannie ułożone papiloty. Czarna jedwabna suknia, pamiętająca jeszcze wesele brata, odświeżona i wyprasowana, okrywała szczupłą jej postać. Na ustach osiadł uśmiech zadowolenia. Patrząc na nią, można ją było wziąć za jakieś odwieczne zjawisko. Jeżeli marzyła nieraz, że siostrzenica mogłaby wyjść za księcia, musiała