Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/50

Ta strona została przepisana.

— Przecież powinniśmy się porozumieć, wszak mogę żądać wyjaśnienia — odpowiedział pań Véland.
Tu zwrócił się do pana Jeuffroy, który oczekiwał spokojnie końca tej sprzeczki.
— Mówiłem właśnie temu panu, że zachodzi tu pewna pomyłka — zaczął Véland. — Może pan zechce sprawdzić ze mną punkta umowy.
— Pomyłka? Co za pomyłka? — zapytał, powstając, pan Jeuffroy.
— Może pójdziemy do gabinetu pana, gdzie będziemy mogli swobodniej się porozumieć i nikogo nie będziemy nudzili takiemi drobiazgami.
Zuzanna, zdziwiona tą przerwą, spojrzała pytająco na pana de Preymont, który rzekł swobodnie:
— Jakieś małe nieporozumienie, które się wyjaśni w kilku słowach.
— Zapewne z winy notaryusza — dodała panna Konstancya, trochę zaniepokojona. — Być może, że źle zrozumiał intencye mojego brata.
Ale wyjaśnienie trwało długo i zamieniło się w żywą sprzeczkę. Pan Véland podniósł głos i zawołał gniewnie:
— To oszustwo, panie! sądziłeś pan, że nie znam się na interesach i że tego nie spostrzegę, ale omyliłeś się pan. Ja chciałem wziąć żonę, któraby mi wniosła gotówką sto tysięcy franków posagu, a pan urządziłeś się w ten sposób, że posag zmiejsza się do sześćdziesięciu lub siedmdziesięciu tysięcy franków. Ja nie podpiszę kontraktu, jeśli pan tego nie poprawisz.