Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/59

Ta strona została przepisana.

sieniem. — Wątpisz pan o szlachetności moich uczuć — dodała z oczyma błyszczącemi od gniewu — a gdzież się podziała pańska miłość, o której zapewniałeś mnie tyle razy? Czy objawem jej miała być obraza uczyniona narzeczonej, lub też zniewaga wyrządzona jej ojcu?
— Wiem że przedstawiłem się źle w oczach pani — odpowiedział pan Véland — i wiem, że trudno jest porumieć się z kobietą, która się gniewa, ale jeślibyś pani kochała mnie szczerze, przebaczyłabyś mi kilka słów nieoględnych.
— Chodziło tu o coś więcej, niż o nieoględne słowa — odparła drżącym głosem Zuzanna, — sympatya znika wobec objawów niektórych; ja miłość swoję ofiarowałem komuś innemu, nie panu. Nie znam pana...
Kończąc te słowa, odwróciła się i wyszła z salonu.
Po jej odejściu głębokie milczenie zaległo. Saverne w przystępie uwielbienia byłby z ochotą wyrzucił przez okno ojca i narzeczonego, potem chciałby był podążyć za młodą dziewczyną i wyrazić jej swoję cześć i podziw, a następnie miłość.
Preymont, pomięszany i blady jak widmo, pochylił się do matki i rzekł:
— Ty jedna, matko, zdolna jesteś powiedzieć jakieś słówko pociechy Zuzannie. Idź za nią, proszę cię.
Potem starał się uspokoić wzburzone zmysły.
Zamieniwszy kilka słów niezbyt uprzejmych z panem Jeuffroy, pan Véland oddalił się, a za