Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/63

Ta strona została przepisana.

— Uczciwego? — zawołała Zuzanna. — Mój ojcze, czy uważasz to za postępek uczciwy, jeśli on chciał opuścić mnie dla kwestyi pieniężnej?
— O, tylko nie baw się w szumne frazesy! Opuścić cię! Przecież o tem niebyło mowy! Co tobie do interesów? Czy ludzie nie sprzeczają się nieraz przy zawieraniu jakiegokolwiek kontraktu? Postępek twój był śmieszny i naganny!
Zuzanna miała zdrowy pogląd na rzeczy i charakter bardzo stanowczy, który nie pozwolił czynić sobie niesprawiedliwych wymówek lub narzucić pojęć niezgodnych z jej pojęciami o tem co jest prawe i szlachetne.
— Gdyby nawet ten wypadek można było załagodzić w inny sposób — odparła, — to chociaż z przykrością, muszę ci jednak oświadczyć, ojcze, że nie postąpiłabym inaczej.
— Doprawdy! — zawołał z uniesieniem. — A zastanawiałaś się nad tem, na jakie przykrości i straty naraża mnie twój kaprys? Czy obliczyłaś, jakie z tego powodu krążyć będą plotki w mieście i okolicy? Ręczę że już krążą! Ludzie gotowi mnie potępić, chociaż słuszność jest po mojej stronie.
— Jeżeli uważasz, mój ojcze, że miałeś słuszność, dlaczegóż potępiasz mnie, że zerwałam z człowiekiem, który cię posądzał o czyn nieszlachetny?
Pan Jeuffroy wobec logicznego dowodzenia córki nie mógł znaleźć naprędce żadnego zbijającego argumentu, rzekł więc z gniewem: