Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/68

Ta strona została przepisana.

— Pozwól mi pan zadać sobie jedno pytanie — odezwał się wreszcie de Preymont. — Czy pan nie czytałeś kontraktu?
— Owszem, czytałem, ale w notatce, którą przeglądałem, była tylko wzmianka o wysokości cyfry posagowej, ale nie było żadnych szczegółów. Pod tym względem ufałem przecież panu Jeuffroy. Z tego powodu uniosłem się gniewem i bardzo słusznym, musi mi pan to przyznać.
— Jednem słowem czy nie czytałeś pan aktu zredagowanego formalnie? — nalegał de Preymont.
— Nie i ubolewam dzisiaj nad swojem niedbalstwem! Ale mam nadzieję, że zdołam przebłagać pannę Zuzannę. Czy mogę się spodziewać, że pan zechcesz mi służyć za pośrednika? Przyjaźń jaka pana łączy z tym domem, oraz zaufanie, jakiem cię zaszczyca panna Zuzanna, nadają panu wpływ wielki nad nią. Powtórz jej pan, proszę, wyrazy szczerego mojego żalu i gorącej prośby, aby odwołała swe postanowienie. Niepodobna żeby pozostała obojętna na mój postępek, który jest dowodem serdecznego przywiązania. Wszak widzi, że składam u jej nóg dumę i słuszną swoję urazę.
Preymont nie miał chęci przychylić się do żądania swego gościa. Był niewymownie znużony ciągłą walką moralną i strwożony myślą o przyszłości, ciążyła mu przytem rola, jaką świat kazał mu odgrywać w obecności ukochanej kobiety. Oburzył się też w tej chwili na obowiązki, które mu gwałtem narzucano.