Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/78

Ta strona została przepisana.

wierzchowność młodego człowieka nie mogła zmniejszyć dodatniego wrażenia, to też Zuzanna, przywodząc sobie na pamięć dzieje smutnego dnia, przypominała sobie z przyjemnością, właściwą każdej kobiecie, spojrzenia pełne szacunku i uwielbienia, jakiemi ją Jerzy obdarzał.
Preymont przedstawił go po raz drugi.
— Zaledwie mogę sobie pochlebiać, że nie jestem dla pani zupełnie nieznajomym człowiekiem — zaczął z zapałem Jerzy, — lecz pozwól mi powiedzieć sobie, że okoliczności postawiły mnie już w rzędzie twoich przyjaciół i najgorętszych wielbicieli.
Wiedziona poczuciem skromności, a potrosze i dumą, więcej niż znajomością świata, w którym nie bywała jeszcze prawie wcale, panna Jeuffroy nie lubiła, aby jej ktoś zbyt nagle okazywał przyjaźń, lub prawił komplimenta. Ale dziś była w wyjątkowem usposobieniu umysłu i nie zważała tak bardzo na formy towarzyskie. Słowa Jerzego sprawiły jej zatem nietylko przyjemność, ale przyniosły jej ulgę w smutku.
Mówiąc z nim chwil kilka, zwróciła uwagę na wyraziste rysy jego twarzy, na ożywiony i wesoły blask jego szarych oczu, które spoglądały na nią śmiało. Saverne odrazu pozyskał sympatyą młodej dziewczyny, a Preymont, spoglądając na piękne ich postacie, powiedział sobie, że to, co uważał dla siebie jako zmartwychwstanie, było tylko urojoniem jego wyobraźni.
Podczas gdy Jerzy przechadzał się w ogrodzie, Zuzanna i Marek udali się do gabinetu pana