Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/79

Ta strona została przepisana.

Jeuffroy. W obecności ojca wyraz twarzy młodej dziewczyny zmienił się zupełnie. Znać było na niej przymus i trwogę, które napróżno starała się ukryć.
Pan Jeuffroy po długim namyśle przebaczył już siostrze to, co nazywał jej winą, i przestał ją oskarżać, że z jej to powodu zerwało się małżeństwo. Rozmawiał z nią właśnie o możliwości naprawienia tego faktu, gdy ukazanie się pana de Preymont potwierdziło jeszcze jego nadzieje.
Wysłuchawszy Marka z uwagą, pan Jeuffroy spojrzał zukosa na córkę i sapytał:
— Czy Zuzanna wie już o tem?
— Tak — odpowiedział pan de Preymont; — idąc tu, spotkałem kuzynkę i powiedziałem jej, jaki był cel moich odwiedzin.
— Ja zaś, ma się rozumieć, dałem takąsamę odpowiedź, jak wczoraj — rzekła Zuzanna przyciszonym głosem.
Pan Jeuffroy podniósł się nagle i zaczął szybko chodzić po pokoju. Twarz jego zasępiła się widocznie.
— O! wiem dobrze, że ciebie nie obchodzi to wcale, czy się sprzeciwisz mojej woli lub nie; nawet nie zasięgniesz przedtem mego zdania, nie zapytasz o radę. Smutna rzecz mieć córkę z takiem jak ty usposobieniem, dumną i samowolną!
— Jest to smutek, którego wielu ludzi mogłoby panu pozazdrościć — odpowiedział de Preymont głosem, który zawsze wywierał wpływ na pana Jeuffroy, doprowadzając go zarazem do gniewu.