Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/85

Ta strona została przepisana.

Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, zawołał z żywością:
— Podczas jej nieobecności starałem się pozyskać względy jej nieprzystępnych opiekunów. Zdobyłem serce ojca, którego próżności pochlebia to, że przyjmuje w swoim domu człowieka o którego sławie wiedzą trochę ludzie, serce ciotki, która podziwia moję powierzchowność, a nawet Fanszetki głównie z tego względu, że ma nadzieję nawrócenia takiego jak ja grzesznika.
Tu zaczął się śmiać wesoło, a szukając kapelusza, który podług zwyczaju cisnął gdzieś niedbale, mówił jeszcze:
— Co to za typowa postać tego pana Jeuffroy, możnaby go umieścić pod kloszem, gdyby nie zasługiwał na powieszenie. To jednak nie przeszkadza, że pójdę teraz rysować jego dom, aby mu się przypodobać. Być może, że zobaczę dzisiaj pannę Zuzannę, gdyż w przeszły Poniedziałek była o tem mowa, że zapewne wróci do domu w tym tygodniu. Co ona mogła robić w klasztorze? Bo przecież nie sądzę, aby opłakiwała pana Véland.
I nie czekając odpowiedzi, Saverne wybiegł szybko, zostawiając matkę z synem pod bardzo przykrem wrażeniem.
Pani de Preymont, machinalnie zajęta robotą, spoglądała zukosa na syna, który stał nieruchomy przy oknie, pogrążony w ponurej zadumie. Po zerwaniu małżeństwa Zuzanny w macierzyńskiem sercu zbudziła się nadzieja. Pomimo skrytości Marka, matka domyślała się namiętnej, beznadziejnej miłości syna.