Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/90

Ta strona została przepisana.

poranek był tłem zupełnie odpowiedniem do idylli, w której pragnął być bohaterem.
Przyszedł do domku nie zachowując się zbyt cicho, a Fanszetka zwabiona hałasem wybiegła rozgniewana do ogrodu.
— Panie! — zawołała — gdyby moja pani spała, byłby pan ją obudził a w jej wieku...
— Nie przeczę, ale czy pani śpi jeszcze?
— O! nie! poszła już do swej siostrzenicy.
— No to nie gniewaj się Fanszetko i przynieś mi dwa krzesła abym mógł umieścić się wygodnie i wyrysować arcydzieło.
Fanszetka, pomimo że wogóle niecierpiała autorów, cz uła jednak jakąś tajemną sympatyę do Jerzego, któremu prawiła nauki ze swobodą i szczerością, jakiej nie wyrzekała się dla nikogo.
— Zgadnij Fanszetko jak przepędziłem noc dzisiejszą — zaczął Jerzy.
— Miałabym też nad czem łamać sobie głowę — odparła z oburzeniem. — Z panem trzeba być zawsze ostrożną!
— Nawet tak skromna jak ty osoba może z całą swobodą wysłuchać mojego opowiadania — odpowiedział wesoło Jerzy. — Zacząłem pisać piękną powieść, którą wkrótce będą drukować.
— Ciekawam o czem tam jest mowa w tej pańskiej powieści? — zapytała z żywością Fanszetka. — Czy napisał pan w niej coś o dobroci Boga?
— Ma się rozumieć chwalę Go w Jego dziełach, wychwalając jednę młodą i piękną pannę, której serce zdobywa również młody i ładny chłopiec pomimo oporu jej ojca.