Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/91

Ta strona została przepisana.

Fanszetka ujęła się pod boki i zawołała z uniesieniem:
— Niech mi pan powie na co to się zda pisać takie rzeczy? Jeżeli historya, którą pan napisał wpadnie w ręce osób młodych, przewróci im w głowie z pewnością, a lepiej żeby myślały o czem innem. Ja także mam siostrzenicę tak samo jak moja pani, a wie pan co jabym uczyniła, gdybym widziała, że czyta pańską historyę?
— Zapaliłabyś zapewne gromnicę w kościele, Fanszetko.
— Obdarzyłabym ją kilkoma kułakami, proszę pana.
— Daję słowo, to jest argument nadzwyczaj przekonywający — potwierdził z niewzruszonym spokojem Jerzy.
— Wszystkie te pisma powinni zebrać na stos i spalić — dodała z energią Fanszetka. — Widzi pan, panu dyabeł podsuwa z pewnością te wszystkie pomysły.
— Dyabeł?... biedny dyabeł — odpowiedział z głębokiem współczuciem Jerzy — tyle win składają na jego barki, że doprawdy Fanszetko ja mam dla niego trochę sympatyi.
Fanszetka spojrzała na niego z niepokojem, pytając się w duchu, czy on mówi na seryo czy żartem, ale ponieważ w tej chwili właśnie nadeszła panna Konstancya z Zuzanną, Fanszetka nie zdążyła wyrazić swego oburzenia.
Jerzy z wdziękiem i dowcipem rozpoczął wstęp do idylli, o której marzył. Wdzięk ten czynił go bardzo powabnym. Rozmowa jego była