Strona:PL Brete - Zwyciężony.pdf/99

Ta strona została przepisana.

Marek nie zdolny wymówić słowa, skinął głową i zaczął szybko chodzić po pokoju.
— Chcesz abym prosił o rękę panny Zuzanny, a czy zerwałeś już twe więzy? Cóż powie tamta kobieta? — zagadnął Marek zatrzymując się przed nim.
— Niezupełnie — odparł z pomięszaniem Saverne — ale zerwę, zerwę z pewnością, tylko chciałbym wiedzieć co odpowie pan Jeuffroy.
— I sądzisz, że ja zgodzę się na podobne kombinacye? — zawołał z uniesieniem Marek.
— Cóż ci się dzisiaj stało? Dlaczego się unosisz? — odpowiedział z podziwieniem Saverne. — Wiesz, że oddawna pragnę zerwać nieoględnie, uczynione zobowiązanie, wiesz, że się chcę ożenić i że kocham szczerze twą kuzynkę. Znasz mnie chyba o tyle, że nie przypuszczasz abym mógł popełnić czyn nieszlachetny?
— Ja nic nie przypuszczam, ale widzę fakta — zawołał z gniewem Marek. — Jak ty mogłeś posunąć się tak daleko? To szkaradnie, nieszlachetnie!...
— Słuchaj, gdyby mi to powiedział kto inny, nie pozwoliłbym mu dokończyć zaczętego zdania — rzekł z gniewem Jerzy.
— Mało mnie obchodzą twoje groźby — odpowiedział Preymont wzruszając ramionami. Odmawiam stanowczo mego pośrednictwa w tej sprawie.
Podejrzenia, które kilka razy budziły się już w umyśle Jerzego, zamieniły się teraz w pewność.