Ta strona została uwierzytelniona.
A potem pierwsi ranni.
Biali, dłudzy, leżeli sztywno na płask na swoich noszach, stróżowani przez szare siostry z czerwonemi krzyżami.
Nie wyglądali już jak cynowe żołnierzyki Stasia. Może nawet nie wyglądali jak ludzie... To było samo cierpienie, nieszczęście, śmierć, — to była — wojna.
Więc to ci sami, co tak niedawno przeciągali tu pod oknami mocni, butni, weseli?
Nie mogłem pojąć. Wiedziałem, a nie wierzyłem, że tak jest.
Automobile, wozy, dorożki, jedne za drugiemi jechały wolno, ostrożnie, przeładowane bólem.
Rannych witano płaczem i okrzykami. Rzucano im kwiaty.