Nie! to były niegodziwe czasy!
Niedość, że trzeba patrzeć, jak obcy ludzie gospodarzą po kochanych kątach, ale jeszcze w dodatku ta nieszczęśliwa obietnica.
— Niedoczekanie! — trząsłem się z pasyi na samą myśl o Rosyi i tym jakimś generalskim Miszce. I to miałbym ja, ja, polski, grunwaldzki niedźwiadek Hali i Stasia?! Niedoczekanie!
Trzeba było obmyśleć plany kampanii. Chodziło o to, by obrzydzić tak pobyt przybyszom, żeby jak najprędzej rzucili wszystko i wrócili na swoje śmiecie. A ja się nie dam!
Trudno było dogadać się tylko z kimkolwiek. Wszystko było skwaszone i ponure, jak noc. Wreszcie doszło do zgody.
Za pomocą drutów, murów, bruków porozumieliśmy się z całem miastem. Uchwalono powszechny strejk przedmiotów, nie pierwszy zresztą w świecie rzeczy i pewnie nie ostatni.
Po nocy, źle spędzonej na materacu, wystawiającym