Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.




Mrużyłem oczy, nie chcąc widzieć straszliwej prawdy.
Więc znowu jestem w ręku wroga.
Nie śmiem myśleć, co się stało z żołnierzem, który nas wiózł zacnym Jaśkiem. Nie śmiem myśleć, co będzie z Zosią.
Czuję na sobie bezustannie jej konwulsyjny uścisk. Bladą jak śmierć twarzyczkę widzę tuż przy moim łbie. Usta zaciśnięte znów milczą.
Nie! nie wolno mi poddawać się rozpaczy. Trzeba myśleć przedewszystkiem o Zosi.
Obandażowane ramię dziewczynki sprawia, że zostajemy oboje skierowani na punkt opatrunkowy. Tam otaczają nas znowu obce, ale jakby mięknące na widok dziecka twarze. Podchodzą do nas dwie siostry miłosierdzia. Jedna z nich, uśmiechnięta i różowa jak lalka zaczyna się głośno rozczulać nad Zosią. Ale doktór zwraca się do drugiej, starszej, o poważnej, surowej twarzy:
— Wy, siestrica, jedziecie jutro?
— Jadę.
— Tak coż jeśliby z małą? a?
— A cóż. Można. Odwiozłabym ją do „prijutu“, do znajomych „monaszek“. Wiecie?