— To nazwisko i adres moich krewnych. Ba! gdyby oni nie byli gdzieś tam we Francyi, odcięci! Nie byłoby z tobą, maleńka, kłopotu. Ale tak, sam, — nic wam pomódz nie mogę. Już tej cioci Mani aby dobrze szukajcie, siestrico!
Przyrzekła.
Pożegnanie było nad wyraz smutne. Coś jak reszta nadziei odeszło razem z nim i zostawiło sam już tylko smutek. W znalezienie cioci Mani nie wierzyłem.
I słusznie. Ani ogłoszenie w miejscowem piśmie, ani zgłoszenia w urzędach nie pomogły. I oto po paru dniach pobytu w Stanisławowie mieliśmy wyruszać dalej i tym razem beznadziejnie już — do przytułku.
Szliśmy ulicą ku dworcowi. Zosia, trzymając mnie w objęciach, dreptała obok swej przygodnej opiekunki, nie rozumiejąc oczywiście całej grozy położenia. Ja rozumiałem ją za nas oboje. Tępym z rozpaczy wzrokiem patrzałem przed siebie, w daleką perspektywę ulicy.
I nagle... Cy to sen? Czy rozpacz wyczarowała ten najszczęśliwszy obraz z dna pamięci, aby tembardziej straszliwość swą mi ukazać? Czy też to — prawda?
Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.