Siedli przy biurku. Przez sinawy dym papierosów widzę dobrze trzy pochylone ku sobie, młode, szlachetne twarze. Mówią cicho.
Przemieniam się cały w słuch. Cóż się dzieje?
Słyszę. I nagle... Jezus Marya, co oni mówią! To nieprawda!
— Komendant uwięziony. Pierwsza brygada rozwiązana. Większość ludzi po więzieniach. Rozsypka. Źle.
— Cóż będzie dalej? — pyta mój pan.
— Ha! zeszliśmy pod ziemię, jak krety — brzmi odpowiedź. — Skrycie trza znowu iść. Wszędzie dotrzeć. Wszędzie być. Taki rozkaz.
Mówią o organizacyi. O zadaniach pracy.
Pójdziemy razem.
Mój pan oddawna służył już wspólnej sprawie. W organizacyach wojskowych pracował. Stanie się teraz ważną sprężyną ruchu.
Rozmowa schodzi na szczegółowy plan działań. Ręce się uścisnęły.
W pewnej chwili czuję na sobie uporczywy wzrok gościa.