najprędzej wysłali nas gdzieś do pracy, — a — świat jest taki szeroki!
Rozumowanie moje trafiło do przekonania motorowi. Wpadł momentalnie w należne, wzorowe tętno i okazał się jak najposłuszniejszem narzędziem. — Zdumienie!
W tryumfie skierowano nas do głównej kwatery.
Po drodze przyjrzałem się po raz pierwszy niemieckim żołnierzom.
Drogą sunął nieprzerwany ich wąż. Jeszcze jeden! Szare hełmy, szare mundury w kurzu gościńca sunęły marszem tak miarowym, że zdawało mi się, iż widzę szereg nakręconych maszyn, a nie ludzi.
Twardym, mechanicznym krokiem szli, niby jakieś nieznane, straszliwe stwory, z innej planety przybyłe — na zabór ziemi.
Nagły, potężny, bezduszny przewala się koło nas takt marszu:
„Deutschland, Deutschland ueber alles!
Ueber alles in der Welt!“