Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

A więc wystarcza podnieść się trochę w górę, aby patrzeć na wojnę jak na zapasy mrówek?
Ależ ja nie chcę! Nie chcę przeciw tamtym!
— Baczność! — zgrzytnęły nagle wyprężone liny. Balon począł się kiwać kłopotliwie w silnie dmącym wietrze, zupełnie jak wielki, dobroduszny, zaniepokojony zwierz.
— Co się stało? — pytałem.
— Nic! nic! fałszywy alarm! — uspokoiła luneta.
— Myślałem, że już leci — martwił się balon.
— Czegóż na takiej wysokości jeszcze się bać można? — badałem zdumiony.
— On napada z góry — wzdychał balon.
Spadochron, przyczepiony do niezwykłego kroju spodni niemieckiego oficera, objaśnił mię wreszcie.
— Balon boi się francuskich aeroplanów. Ciska taki bombę z góry i — krrach! — po wszystkiem!
— A wtedy co? — pytałem zaniepokojony.
— Od tego jestem ja, — odrzekł dumnie. — Wtedy się skacze z łódki, ja się rozwijam i znoszę gościa powoli na ziemię.
— Bez szwanku? — badałem.
— Bez. Tylko, że czasem niezupełnie tam, gdzie chce. Szczególniej, jeśli wiatr zły — jak dziś. Dziś nie radziłbym nikomu skakać. Znalazłby się u francuzów, jak dwa a dwa cztery.
Zrodziła się we mnie nagła, szalona myśl. A gdyby tak... Mam swoją mapę na plecach...
Wytężałem uszy, czy nie usłyszę nadlatującego terkotu. — Nie.
Ale cóż z tego? Czyliż nie mogę sam?
Mój posiadacz pochyla się właśnie po coś. Wziął mnie w rękę, opiera o baryerkę. Chce rozwinąć mapę.
Kichnął.
Korzystam z tego, by całą energią wysunąć mu się nagle z ręki.
Chce mnie schwycić.
Oho! Akurat! Bez przytomności skaczę w dół.
Zaczepiam się o baryerkę, która chce mnie złapać. Nie