Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.




Lecieliśmy wysoko, niedostrzegalni w chmurach, gorzej niż zimnym wiatrem targani niepokojem:
— Byle przetrwali!
Aparat wytężał siły i dyszał od napięcia energii, jak śmiertelnie spracowany człowiek. Pędziliśmy bez tchu. Przelecieliśmy szczęśliwie nad frontem. W dole kanonada, łuny... Minęliśmy.
Teraz pod nami miasto. Zniżamy lot. Badamy teren. Lądujemy.
Dostrzeżono nas oddawna. Na placu awiacyjnym otoczono nas odrazu. Zczerniałe, przemęczone twarze, rozradowane w tej chwili naszym widokiem.
— Trzymają się resztą sił. Byle prędko posiłki!
Rozglądam się z rozczuleniem dokoła. Toż to Plac Wystawy! Stąd wyruszyłem niegdyś w życie.
Staś ma iść do komendy. Przedtem jednak odczepia z aparatu mnie i, zawiniętego w płaszcz, powierza żołnierzowi.
Drżę z niecierpliwości.
W komendzie zameldowany wchodzi natychmiast. Ja zostaję w poczekalni z żołnierzem.
Staram się, jak mogę, podmówić płaszcz, by rozluźnił się nieco dokoła mojej osoby. Korzystając z pierwszego ruchu, rozwija się więc, jak na zawołanie.
W tejże chwili słyszę jakieś otwarcie drzwi i głos, dziwnie mi znany, mówiący: