Strona:PL Bronisława Ostrowska - Bohaterski miś.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.




W pogodnem słońcu sierpniowego ranka, nad przystrojoną w biel i amarant stolicą krąży samolot Stasia.
Szybuje spokojnie, zniżając się powoli. Pod nami Saski plac.
Sobór na środku, jak potwór starej krzywdy, obcy, olbrzymi, skamieniały ze zdumienia, — patrzy.
Fronton utonął mu w sztandarach i zieleni. Na stopniach ołtarz.
Dokoła czworoboki wojsk. Wyciągnięte jak struny, barwne, jak grzędy kwietne, świecą nieskończone szeregi żołnierzy.
Chodniki, okna, balkony zalał ciekawy tłum.
Cisza.
Nagle z dwóch stron wybuchają orkiestry ukochanym hymnem:

„Jeszcze Polska....“

Przeleciały chorągiewki szwoleżerów eskorty.
Naczelnik.
Idzie przed szeregami. Gdziekolwiek przejdzie, — tam zapala się krótka błyskawica oficerskiej szabli i przepływa miarowa fala prezentowanej broni.
Za nim dostojnicy cudzoziemscy i nasi. Sztab.
Msza polowa, dziękczynna.
I ja się modlę — radością.
Trzy tryumfalne salwy wstrząsają powietrzem.
Koło naszego samolotu krąży już grono innych. W słońcu nad ten tęczowy plac rzucamy garściami białe, ulotne kartki.
Lecą, trzepocą się w słońcu, krzyczą: