Wojsko polskie!
Nie potworny wąż zaborców i niewolników, ale zastęp wiernych obrońców naszej i cudzej wolności.
Poznaję tylu z nich, choć, niestety, brakuje tylu! Przyjaciele moi ze wszystkich formacyi. Gdyby nie to, że przytroczony jestem mocno do mego samolotu, zeskoczyłbym chyba tam do nich!
O, czemuż nie mogę maszerować razem?
W pamięci gra ukochana piosenka:
„Strzelcy maszerują,
Ułani werbują, —
Zaciągnę się!“
Ha! czyliż nie zaciągnąłem się już dawno?
Lecąc tak oto teraz w górze nad tym rozsłonecznionym placem, zdaję w mojem niedźwiedziem sumieniu raport z własnego drobnego żywota:
Służyłem wedle sił. Szedłem przeciwko wszystkim wrogom. Spieszyłem wszędzie, gdziekolwiek walczono o Polskę. Nie zdradziłem nigdy zasad, w których mię wychowano. Byłem wierny Sprawie.
Ale po co rachunki, jak po skończonej robocie?
Nie myślę przecie wcale o dymisyi.
Kto to wie, czego mogę dokonać jeszcze, zanim, syt przygód i sławy, spocznę wreszcie na laurach w polskiem muzeum wojennem!