poza nasz żal.
...A dni — jak konie białe — biegą — biegą, biegą...
Ani, ach, nam dogonić, ani się dać stratować
Lotnemi kopytami,
Ani, och, śladów w prochu gorączką ust całować,
Ni za lecącem życiem zapóźno błagać: prowadź,
Ulituj się nad nami!
„I Pan, panie Kaziu, i Pan!
A bazie? rajery? sasanki?
Wiosenne wino, Tanew i San?
Wypite szklanki?...
I Pan w zaklętem kole — i Pan tu razem z nami
W ślepym kręgu ekranu z ciężkim na sercu głazem!“
O weźmy w ręce ten głaz, ten głaz, co nam piersi uciska,
W obie ręce mocno, z całych sił
I rzućmy w kłamną dal, co czyha zewsząd bliska,
Ażeby majak pierzchł, aby się rozpadł w pył!
Jak pijany Moskal przed lustra płaszczyzną,
Tak stoję w kręgu złud, co nam w więzienie skrzepł...
O rzućmy głaz, aż kłamstwa jak krople się rozbryzną,
Aż nam popatrzy w oczy śmierci szary ślep,
Popatrzy na nas pustka, a my popatrzym w siebie,
Bo niema dla nas nic prócz nas na ziemi, ani w niebie,
Strona:PL Bronisława Ostrowska - Tartak słoneczny.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.