im wnętrzu pozostałość moich piętnastu funtów — gdzie podziało się wszystko?
Zadaję pytanie to w chwili obecnej, w owym momencie jednak nie byłam w stanie zadać go. Nie mogłam w ogóle nic powiedzieć. Nie władałam językiem francuskim w mowie, a wszyscy dokoła paplali po francusku tylko. Cały świat zdawał się znać ten język jedynie. Co zrobić? Podbiegłam do woźnicy, położyłam rękę na jego ramieniu, drugą ręką wskazałam na stojące na chodniku kufry, potem na dach dyliżansu, usiłując przy tym wyjaśnić mu sytuację błagalnym wyrazem oczu. Woźnica fałszywie jednak zrozumiał mnie, schwycił bowiem pierwszy z brzega kufer, w którego kierunku wyciągnęłam rękę i był już gotów załadować go dla mnie na jakiś wehikuł, kiedy nagle rozległ się gniewny okrzyk, rzucony najlepszą angielszczyzną:
— Nie ruszać tego!... — A potem wyjaśnienie już po francusku:
„Qu‘est ce que vous faîtes donc? Cette malle est à moi!“[1]
Usłyszałam jednak dźwięki mowy rodzinnej. Napełniły one radością moje serce.
— Szanowny panie — zawołałam do właściciela kufra tonem prośby błagalnej, nie zwracając nawet uwagi jak wygląda ten, którego pomocy i opieki wezwałam: — Nie umiem mówić po francusku. Czy mogłabym prosić pana o zapytanie woźnicy co zrobił z moim kuferkiem?
Nie rozróżniając w danej chwili z kim mam do czynienia, zdałam sobie jednak sprawę, że moje zwrócenie się wywołało na twarzy obcego wyraz na poły zdumienia i na poły wątpliwości, czy wtrącenie się jego odniesie pożądany skutek.
— O, błagam pana, niech pan zapyta się go — zawołałam. — Zapewniam pana, że zrobiłabym to samo dla pana.
Nie wiem czy przyjął mój wybuch uśmiechem, odpo-
- ↑ Co pan robi u licha? Ten kufer należy do mnie.