Strona:PL Bronte - Villette.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

ścianie, wisiał krucyfiks i stale płonęły dwie wielkie świece — zaprowadziła mnie do obszernej sypialni, gdzie w trzech łóżeczkach spało troje dzieci. Mocno rozgrzany piec czynił atmosferę tego pokoju osobliwie ciężką; w dodatku, zalatywało tu czymś raczej mocnym niż subtelnym: zapach zdumiewający istotnie i zgoła nieoczekiwany w pokoju sypialnym o podobnym przeznaczeniu: mieszanina dymu papierosowego i jakiegoś napoju spirytusowego — krótko mówiąc — zapach whisky.
Przy stole, na którym dopalała się świeca, topniejąca i kapiąca na podstawę, siedziała głęboko uśpiona kobieta o grubych, prostaczych rysach, dziwacznie ustrojona w fałdzistą, pasiastą, jaskrawą jedwabną szatę i wełniany fartuch. Dla dopełnienia obrazu, nie pozostawiającego żadnych wątpliwości co do właściwego stanu rzeczy, zaznaczyć należy butelkę i pusty kieliszek, stojące na stole przy uśpionej piękności.
Madame patrzyła na zdumiewający obraz z przedziwnym spokojem: nie uśmiechnęła się, ani nachmurzyła; żaden wyraźny ślad gniewu, odrazy czy zdumienia nie zmącił równowagi jej dostojnego zachowania; nie obudziła nawet śpiącej. Wskazując ruchem obojętnym czwarte łóżko, dała mi do zrozumienia, że będzie ono moim. Zaraz po tym, zgasiwszy świecę, zamiast której zapaliła lampkę nocną, wysunęła się z pokoju drzwiami w głębi, które pozostawiła uchylone. Było to wejście do jej własnej sypialni, obszernego, dostatnio umeblowanego pokoju, jak mogłam zauważyć przez pozostawione uchylenie.
Moje modlitwy tego wieczora były wyłącznie dziękczynieniami. Opatrzność niepojęcie cudownie kierowała moimi krokami od tego rana, ustalając los mój w sposób iście nieoczekiwany. Trudno było mi uwierzyć, że zaledwie czterdzieści osiem godzin upłynęło od chwili opuszczenia przeze mnie Londynu. Nie czuwała nade mną żadna inna opieka poza tą, jaka strzeże ptaki przelotne. Puszczając się w drogę, nie miałam żadnych innych widoków na przyszłość prócz ułudnych majaków nadziei.
Sypiałam zawsze lekko; wśród nocy zbudziłam się na-

104